gotuję... fotografuję... śpiewam... tańczę...

sobota, 24 października 2015

oczyszczanie przestrzeni...



Chciałabym napisać Wam o tym, co niejako kiełkowało w mojej głowie już jakiś czas, choć nie zdawałam sobie do końca sprawy z tego, że ktoś już to odkrył i nazwał :)
Jakiś czas temu – ciężko jest mi określić dokładnie od kiedy– zaczął się proces zmian.
Pierwszym symptomem była zmiana koloru wszystkich ścian, mebli i dodatków w mieszkaniu.
Kilka lat temu dosłownie zakochałam się w stylu skandynawskim. Po etapie „szaleństwa” teraz jestem już w fazie uspokojenia, mieszkanie urządzone jest tak, że lubię je i nie mam ochoty na wielkie remonty i zmiany. W jasnych, przytulnych pomieszczeniach czuję się najlepiej.Sam styl skandynawski i chęć urządzania się w tym stylu już mi trochę spowszedniały. Zrobiło się to zbyt modne po prostu. Uderzają z każdego czasopisma, z każdej strony internetowej, z wielu domów.
Świadomie też nie kupuję już z wielką nonszalancją dodatków. Mało tego, jestem w fazie porządkowania i z chęcią część z nich wydam, sprzedam, zamienię – pomyślę o tym.
Zaczęła mnie uwierać ilość nagromadzonych przedmiotów. Podobnie ubrań, czasopism, kosmetyków itd. Jestem w trakcie oczyszczania. Wczoraj z mojej garderoby zniknęła część ubrań, które odkładałam do wirtualnego pudełka „może kiedyś się przyda”. Pozostały te najwygodniejsze i najpotrzebniejsze, choć to nie koniec zmian.
Od jakiegoś czasu inaczej robię zakupy, stawiam na ubrania uniwersalne, zawsze w modzie a kolory? Biel, moja ukochana czerń, pastele, kolory natury. Przypadek? Nie sądzę :) Ale o tym innym razem.
Wyrzuciłam dużą ilość starych ozdób, pudełek, kartonów, gazet; kosmetyki, których nie używam.
O oczyszczaniu otoczenia i o minimalizmie (bo o niego właśnie chodzi) i eksperymentach z nim można znaleźć wiele historii i informacji w Internecie.
Oczywiście u mnie zostało jeszcze bardzo duuużo do zrobienia, ale spokojnie!
Najważniejsze, by dążenie do upragnionego celu wynikało z wewnętrznej potrzeby i miało swój rytm.
Zaczynam lepiej oddychać :)
Kiedyś kosmetyczka pękała w szwach od różnych odcieni mazideł,
dziś zostało to, co najważniejsze – podkład, kuleczki do przyprawiania sobie rumieńców :)
tusz do rzęs i to, co kocham – perfumy.
3 zapachy zamiennie, w zależności od nastroju :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz