gotuję... fotografuję... śpiewam... tańczę...

sobota, 29 listopada 2014

JESIENNA ROZPIERDUCHA :)

Próbując „nadrobić sen” po wytańczonej nocy skakałam z kanapy na kanapę, z boku na bok a to pod kocyk. Późne śniadanie, długi spacer, obiad, kawa, wszystko na leniwo... przecież nie każdy dzień musi być na 100%. A dziś strzela w kolanie, uwiera w biodrze, wątroba taka jakby... do kontroli lekarskiej :) wzięłam laptopa, buszowałam i natrafiłam na opowieść dziewczyny o jej przypadkowym spotkaniu z mężczyzną na wózku, tekst o człowieczeństwie, dobroci i naszym stosunku do drugiego człowieka, już bez różnicy czy to ktoś, kogo znamy czy nie, bezdomny, brudny czy pachnący z daleka, mały czy duży, gruby czy chudy.
Poryczałam się. Nie ma śladu po tuszu do rzęs. I rozpieprzyłam się dokumentnie!
Każdy nosi w sobie jakąś historię, o której nie mamy zielonego pojęcia, nic nam do tego a tak łatwo szufladkujemy... a śmierdzący bezdomny może okazać się najbardziej wartościowym człowiekiem, najbardziej pachnący elegant może być kompletnym bezuczuciowym skubańcem.
Życie jest jak z piosenki... plącze nam nogi i mówi: idź. Nie każdy ma siłę. Spojrzeć z boku, w góry, z innej perspektywy, odplątać. Czasem nie umiemy wypowiedzieć słowami, schować żalu, przeprosić, poprosić, przejść bariery.
Pewnie, nie można cały czas rzygać tęczą i być jedną wielką życzliwością dla kogoś, kto Cię krzywdzi lub innych krzywdzi. Czasem stoisz, widzisz i chciałoby się wypieprzyć jak z procy prawdę prosto w gębę i odwrócić się tyłkiem. Ale droga nie tędy.
Cieszę się, że mam w swojej głowie to, co mam, że nie zabiłam w sobie wrażliwości, ba – mam jej nad. I zawsze staram się mieć uśmiech i szacunek dla drugiego człowieka. I miłość. Czasem czyjeś dobro jest ważniejsze od naszego. Koniec buczenia :)
Udanego wieczoru!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz